Opowiem Wam moją historię. Stuknęło mi już 14 lat, przeżyłam i doświadczyłam wiele.
Jestem starszą panią a moja historia jest długa. Gdy byłam jeszcze maluchem mieszkałam ze swoja ukochaną panią w domu. Było mi cudownie, kochali mnie, wylegiwałam się na kanapie i biegałam radośnie po dworze gdy tylko zapragnęłam spaceru… To było piękne życie. Rodzina się powiększyła i niestety bobas wciąż chorował. Zapadł wyrok.. Musieliśmy się rozstać. Lekarz nie zostawiał złudzeń. Albo rozstanie albo pogłębiająca się alergia u dziecka. To było najgorsze przeżycie i dla mnie i dla mojej opiekunki… rozstanie… Trafiłam do starszych ludzi, którzy byli rodziną znajomego mojej pani. Na początku było ok. Nawet wysyłali moje zdjęcia i pisali co u mnie. Potem okazało się, że nie pasuję do ich kanapy. Zostałam psem podwórkowym. Na początku był trudno ale się przyzwyczaiłam. Znosiłam te niepogody i jakoś życie płynęło… Gdy byłam u mojej pierwszej Pani to systematycznie odwiedzałam weterynarza. Niestety u tych nowych ludzi już nie. Może to nie było w ich zwyczaju. Na początku nie narzekałam, bo nie kłuli co roku, nie dawali tabletek… Jednak Potem zaczęło mi brakować kogoś, kto zajrzy w moje bolące uszy, do mojego pyska zeby ulżyć mi z bolącymi zębami. W końcu przyzwyczaiła się do bólu, do tego, że gryzą mnie pchły, że nie ma kąpieli… Nudziłam się wiec wybierałam się na wycieczki… Pewnego dnia moi właściciele wyjechali. Przeprowadzili się do miasta i zostawili mnie . Nie pasowałam do bloku, przecież zrobili że mnie psa podwórkowego, zresztą byłam już stara i niepotrzebna. Zostawili mnie u swojej córki, która nie była zainteresowana opieką nad taka staruszka jak ja . Więc spacerowałam po wsi szukając jedzenia. W końcu zaopiekowała się mną kolejna osoba z rodziny. Dawali mi jeść I pić, nie narzekałam. Jednak znów postanowiłam wyjść na spacer. Odnaleźli mnie i przywieźli z powrotem. Jednak kolejna ucieczka skończyła się inaczej. Zawędrowałam na autostradę skąd nocą zabrali mnie policjanci i przywieźli do 4 Łap w Żychlinie. Wtedy zabrali mnie do weterynarza. Wszystko wyglądało podobnie, jak za mgłą wróciły wspomnienia, że kiedyś ktoś tez o mnie dbał , mówił do mnie z troską w głosie… Jednak te głosy były smutne. Oglądali moja brudna sierść, moje bolące zęby , zalane ropą uszy i moje guzy rozsiane po całym ciele. Pobrali mi też krew do badania. Byłam odważna I chętnie współpracowałam. Wyczyściliśmy mi uszy I podali leki. Wiedziałam, że chcą mi pomóc. Od tego czasu znów wszystko zmieniło się na lepsze. Chociaż słyszałam jak rozmawiali z moimi opiekunami… którzy postanowili mnie tutaj zostawić, bo nie mieli ani książeczki szczepień, nie chcieli mnie leczyć, nie chcieli nawet pokryć kosztów pierwszej wizyty. Przerzucali się odpowiedzialnością. Mówili, że jestem stara I nie ma co już leczyć, jakby kiedykolwiek mnie leczyli… ehh Cieszę się, że tu zostałam. Na początku nie wierzyłam, ze tu będzie spokój i opieka wiec starym sposobem postanowiłam wybrać się znów w tułaczkę. Okazało się, że tak usilnie mnie szukali, że już tego samego dnia znalazłam się znów w tym domu. Już nie uciekam. Zresztą kupili mi taką obrożę z GPS gdybym znów postanowiła wyruszyć w nieznane. Reasumując: no wiec moi któryś tam z kolei opiekunowie mają kłopot z głowy czyli mnie. Jestem teraz w domu tymczasowym 4 Łap Żychlin. Jest mi tu dobrze , jestem pod troskliwą opieką , mam swoje miejsce w domu i spotykam się z przemiła panią weterynarz. Ostatnio zrobiła mi się przetoka i krew z ropa wypływała z szyi. Cieszę się, że nie stało się to tam, na wsi, bo tam to pomocy bym nie miała. Tutaj od razu zabrali mnie do weterynarza i zajęli się mną. Teraz dwa razy dziennie dostaje leki i czuje się lepiej. Maja w planach więcej mi pomóc. Leczą moje uszy, które wreszcie przestały boleć. Już przez te chorobę prawie nic nie słyszę ale bez bólu moje życie jest piękniejsze. Jeszcze obiecali, że zrobią mi porządek z zębami i też przestanie boleć. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze dożyje dnia , że nic nie będzie boleć. Przyglądają się też moim guzom.
Więcej informacji w sprawie Neski i adopcji pod numerem 609 856 625. Jeśli nie odbieram, proszę o SMSa, oddzwonię.